Strona główna


Fragment sztuki :


Pijak:


Zapach. Już na sam dźwięk tego słowa staję się niespokojny. Odkąd pamiętam zmysł powonienia grał jedną z głównych ról poznania świata w moim życiu. Już jako dziecko, gdy szedłem listopadowymi, mrocznymi i wilgotnymi uliczkami miasta, zasypanymi brązowymi, gnijącymi liśćmi, które podgarnięte na małe kupki i podpalone, tliły się godzinami, a snujący się wolno duszący dym otulał wszystko, czułem się jakbym przekroczył próg realnego świata. Pobudzony intensywnym zapachem nie mogłem znaleźć spokoju.

Kiedy indziej znów idąc z grupą znajomych, prowadząc ożywioną rozmowę, nagle traciłem z nimi kontakt przez zapach sieni domu, w którą weszliśmy. W ciągu sekundy znajdowałem się w innym wymiarze. Znajomi patrzyli na mnie zaskoczeni brakiem kontaktu, nie rozumieli co się dzieje, a ja stałem naprzeciw nich oszołomiony, skupiony tylko na jednym, co to za zapach?

Kiedyś, w czasie trwania stanu wojennego, gdy w sklepach było pusto i czasem coś rzucali, kupiłem małe angielskie mydełko w tekturowym pudełeczku, nie pamiętam już nazwy. W domu rozpakowałem nabytek, namydliłem ręce i przyłożyłem do twarzy.

Doświadczyłem czegoś, co było gwałtowne i porażające. Zapach mydła wywołał projekcje przez moimi oczyma. Koniec lat pięćdziesiątych, wakacje na wsi, sierpniowy, niedzielny poranek, mocno nasłoneczniony. Przed każdym domem jak okiem sięgnąć biały taboret z miednicą pełną wody, przy nich rozebrani do pasa synowie gospodarzy, pracujący w kopalniach na Śląsku. Przyjechali tylko na dwa dni. Po to by pójść na zabawę do remizy. Myli siebie, a potem motocykle, które stały obok taboretów. Niklowane części błyszczały w słońcu i odbijały niebo. Długo nie mogłem zidentyfikować tego zapachu. Dopiero niedawno odkryłem, że tak pachniały zielska rosnące w potoku.

Copyright Jacek Rykała ©